czwartek, 29 października 2015

"Jeśli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię."

            Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, na końcu "internetów" istniał sobie blog. Nie był to blog o modzie, bo autorka choć pasjonatka stylu i elegancji nie potrafiła pisać o niej uważając, że "moda przemija a styl pozostaje", a robienie zdjęć "stylizacji" pochłaniałoby jej zbyt wiele czasu no i ze świecą szukać "frajera"(przepraszam za określenie), który będzie za nią chodził i robił fotki. Z pasji pisania pozostało jej więc pisać o tym, co przydatne (jej zdaniem).  Tak, tak, to o TYM blogu. Wiem, że nie piszę na nim zbyt dużo, ale zmotywowało mnie kilka sytuacji, a mianowicie gdy usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn o moim blogu (serio, to nie ściema...)- że fajny, że prosty, ale że nie brzmi prawniczo. I ostatnie spowodowało, że postanowilam napisać post. No i jeszcze słowa kolegi, który zasnął podczas czytania ( serio? Aż tak:D?) Każdy prawnik, student prawa czy jego pasjonat woli sięgnąć po ustawę, profesjonalnego bloga prowadzonego przez dobrze prosperującą kancelarię zamiast czytać moje wypociny, które powstają pod wpływej chwili. A moja forma i styl pisania ma trafiać do NIEPRAWNIKÓW. I jest mi ogromnie miło, gdy słyszę, że prawo jest zrozumiałe dzięki temu. Szczerze. Ile razy otwieraliście podręcznik do medycyny żeby dowiedzieć się czy ten katar jest śmiertelny albo ta plamka na ciele to coś poważnego? (oczywiście trywializuję) Pewnie nigdy. Wchodziliście na fora, otwierały Wam się w przeglądarce stronki medyczne, blogi. Ale nie było tam nazw łacińskich preferowanych w medycynie albo niezrozumiałych konstrukcji. Tylko pytanie- odpowiedź. Każdy, kto potrzebuje lekarza- pójdzie do lekarza. Każdy, kto potrzebuje prawnika- ostatecznie go odwiedzi. Wiecie co? Fajne jest to, że internet daje wolność i pozwala wybierać to, co dla nas odpowiednie. Dla jednego coś jest fajne, dla innego nie. I to jest piękne. Podobnie jest ze wszystkim, co podane jest do publicznego oglądania. Jednym się podoba, innym nie. Są tacy, którzy wyłączą stwierdzając, że im się nie podoba, inni będą musieli skomentować. Rzadko jest to krytyka konstruktywna, tylko tak zwany HEJT. I dzisiaj właśnie o hejcie. Mam swoją ulubioną blogerkę(modowo-lifestyle'ową), której wpisy czytam, łącznie z komentarzami i czasem oczom nie wierzę jak można pisać takie rzeczy w komentarzach. I właściwie- w imię czego?


Wolność słowa jest podstawowym prawem człowieka, umożliwiającym wyrażanie swoich opinii. Gwarantowana jest przez szereg dokumentów państwowych (przede wszystkim przez Konstytucję) i międzynarodowych (Powszechna Deklaracja Praw Człowieka). Może przyjmować rożne formy- od pisemnej, po ustną. Może mieć również wyraz artystyczny.
Każde prawo, nawet to, bywa ograniczane. Dzieje się to szczególnie wtedy, gdy chodzi o poszanowanie innego człowieka, kwestie moralności, a także i przede wszystkim bezpieczeństwo narodowe.

Co moim zdaniem zastanawiające, krytykowanie stało się dla niektórych "sportem narodowym". O ile krytyka jest umiejętnie zastosowana- nie ma problemu. Pojawia się on, gdy wyrażona jest w sposób wulgarny, ośmieszający, pozbawiona wszelkich barier i odpowiedzialności. Autorzy zachowują pozory anonimowości i dzięki temu czują się w tym zakresie swobodnie.



Nie zapominajmy, że będąc w "internetach" narażamy się na krytykę. Aktorzy, wokaliści, dziennikarze i osoby, które pojawiają się w mediach społecznościowych są najczęstszymi ofiarami hejterów (dla miłośników języka polskiego- to jest słowo potocznie używane, dlatego nie będę się siliła na wymyślanie polskiej nazwy takiej jak "nienawidzacze?"). Powstaje pytanie. Czy i jak możemy się bronić? Nie będę się wdawała już w temat wolności słowa, bo zbyt długo by to wszystko trwało.

Podstawą roszczeń osoby publicznej może być ochrona dóbr osobistych (art.23 Kodeksu cywilnego) - pisałam o tym TU. Opinie rasistowskie, nakłanienie do przestępstwa zagrożone są karą pozbawienia wolnośći do 2 lat. I wtedy administratorzy, moderatorzy mają obowiązek niezwłocznego usunięcia niewłaściwych treści. Ale czy to robią? Gdyby tak było, nie pojawiałyby się komentarze ośmieszające i nawołujące do nienawiści. Po prostu bezpodstawnie obrażające inne osoby. Czasem warto pomyśleć o konsekwencjach tego, co piszemy.



Post nie ma dzisiaj formy porady prawnej, ale raczej otwarcia oczu niektórym na to, że ich anonimowość znajduje się tylko w ich własnej wyobraźni. Pamiętaj, zawsze się znajdzie coś, co podoba się Tobie, a nie podoba innym- i odwrotnie.  Chyba, że tak bardzo Cię to dotyka.

Jeśli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię- nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze. 

                                                                                      Edward Stachura



poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Pies w wielkim mieście

             Każdy kto mnie zna, wie, że jestem bez pamięci zakochana w moim jamniku. Uważam, że pies(szczególnie ten mądry) jest najlepszym przyjacielem człowieka. Wiele osób deklaruje, że uwielbia zwierzęta, ale nie do końca chyba rozumie swoje uczucia. Post może być dla niektórych bulwersujący, niektórzy zaś zgodzą się z nim w stu procentach. 
To my! 

             Pies mieszkający w mieście nie ma tyle swobody co pies mieszkający na wsi. Na każdym kroku zwierzak jest ograniczany przez władze miasta. Ale przecież nie tylko, bo przestrzeń do spacerów i zabaw musi dzielić z innymi zwierzętami i ludźmi, którym czasem przeszkadza jego obecność. Przestrzeni, o której wspomniałam nie jest zbyt wiele, a jednak nadal jest ona w sposób przechodzący wszelkie granice ograniczana przez tabliczki "Zakaz wprowadzania psów na teren zielony" itp. Stworzy Ci taki urzędniczek pseudo skwer w mieście i nie możesz spacerować tam ze swoim pieskiem(choćby nie korzytał tam ze swoich potrzeb fizjologicznych). Gdzie więc można spacerować z psem? Bo czasem mam wrażenie, że mam chodzić z nim tylko po chodniku. Szczerze? O wiele większy "syf" robią niektórzy ludzie, wyrzucając papierosy, puszki po piwach, torebki po chipsach itp.

           Wiadomo, są miejsca, które tylko dla bezpieczeństwa naszych czworonogów nie są dla nich dostępne, czy przede wszystkim dla bezpieczeństwa i zdrowia dzieci (jak place zabaw). Pamiętajmy, że tam zwierzątka nie zawsze są wpuszczane ze względu na alergię maluchów, czy po prostu inne choroby przenoszone przez zwierzaki( a dzieci kochające zwierzątka przytulają je i pozwalają zbliżać do siebie.)


            Mądry właściciel powinien zadbać nie tylko o bezpieczeństwo swojego zwierzaka, ale również o to, aby nie zagrażał  otoczeniu. Powinien panować nad swoim przyjacielem w miejscach publicznych, aby nie stwarzał zagrożenia dla bezpieczeństwa innych ludzi i zwierząt (Art.77 Kodeksu Wykroczeń). Pamiętajmy, że nie każdy sobie życzy kontaktu z naszym pupilem. I te osoby mają do tego pełne prawo(pomimo naszej szczerej miłości do niego).
Dog in the city! 


Tak samo jak my, psy mają różne charaktery. Niektóre bywają przyjazne, inne szczekają, atakują ludzi i inne zwierzęta spotykane na swojej drodze. Sama wielokrotnie spotkałam się z sytuacją, gdy musiałam unikać pewnych miejsc, gdzie spacerowały agresywne zwierzęta. 
              Ustawa nie nakazuje wyprowadzania czworonoga na smyczy i kagańcu. Wskazuje jednak na zakaz wypuszczania psów bez możliwości kontroli (Art.10a Ustawy o ochronie zwierząt), ale nie bardzo pomaga nam wybrnąć z problemu jak mamy ją sprawować. Ja sądzę, że każdy właściciel powinien przewidzieć jak w otoczeniu ludzi i innych psów zachowują się ich zwierzęta.
Z doświadczenia wiem, że bywa różnie: nie boję się przechodzić obok niektórych psów spacerujących luźno z rasy "groźnych", a uciekam przed tymi małymi, które gonią nas po całym parku... Jest to rzecz jasna kwestia wychowania i charakteru psa.
Obowiązek prowadzenia czworonoga na smyczy czy kagańcu może być jednak regulowany przez przepisy lokalne! 
Dumny jamnik na spacerze :)


Jednym z ważniejszych obowiązków opiekuna jest sprzątanie po swoim przyjacielu (Art.4 Ustawy z 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach). Ale niestety, nie wszyscy się do niego stosują. Jeszcze o ile piesek załatwia swoje potrzeby "pod krzaczkiem", nie stanowi to wiekszego problemu, ale "kupa"(wybaczcie kolokwializm) na chodniku albo na klatce schodowej jest zdecydowanie zakłócaniem porządku.
      
A teraz dalej....
Każda osoba wyprowadzająca zwierzę domowe na spacer jest zobowiązana do ochrony terenów przeznaczonych do wspólnego użytku przed zanieczyszczeniami, na przykład psimi odchodami. Nieprzestrzeganie przepisu grozi otrzymaniem mandatu w wysokości do 500 zł. Jedynie osoby niepełnosprawne oraz opiekunowie psów będących w służbie policji są zwolnione z tego obowiązku. 

Kolejny przepis dotyczy IDENTYFIKATORA (Art.10a Ustawy o ochronie zwierząt). 

CO WAŻNE! WŁAŚCICIELE PSÓW SĄ ZOBOWIĄZANI DO SZCZEPIENIA RAZ W ROKU SWOICH CZWORONOGÓW PRZECIWKO WŚCIEKLIŹNIE. Wiele osób zapomina o badaniach kontrolnych, pozwalając często na rozwój chorób w obrębie ciała psa... (wstydźcie się!). Kto nie wiedział, ten idzie do weterynarza- tup tup tup:) Pierwsza taka szczepionka powinna zostać podana do trzeciego miesiąca życia zwierzęcia. Dokumentem poświadczającym wywiązywanie się z tego obowiązku jest wpis do książeczki szczepień.

Prawilność i klasa;)




Trudno jest w sposób indywidualny wskazać na przepisy do jakich należy się stosować. Każda społeczność lokalna może w sposób odrębny regulować obowiązki właściciela.  
  Pragnę pochwalić niektórych właścicieli restauracji czy sklepów, którzy pozwalają w granicach rozsądku wprowadzać do lokalu czy budynku psy. Takim sklepem jest między innymi Leroy Merlin, Media Markt. Sama wielokrotnie zabierałam swojego psa, w szczególności będąc na wakacjach, do restautacji (oczywiście na zewnątrz). Uważam, że tacy ludzie wykazują ogromny szacunek względem nie tylko zwierząt, ale też właścicieli (wznoszę za Was toast)!


środa, 5 sierpnia 2015

Puk, puk, puk...

Mieszkając w domku jednorodzinnym problem, o którym mowa raczej nie istnieje, ale w większości przypadków dotyczy  mieszkań, wynajmowanych pokoi, czy nawet...akademiku. Mowa o zakłócaniu ciszy nocnej. Nie jedna osoba była pewnie uczestnikiem wtargnięcia policji do mieszkania z powodu zbyt głośnej muzyki, ale przecież...czy to coś złego?
W poprzednim poście było o interwencji policji i innych organów, dzisiaj podobnie. Są to sytuacje codzienne, no może nie, weekendowe bardziej.


Sama byłam po obu stronach. Uczestniczyłam w imprezie, która zakończyła się wizytą policji z powodu hałasu, ale też męczyłam się nie mogąc zasnąć, gdy sąsiedzi urządzili sobie imprezę. Rozumiem więc obie strony, ale jednak przychylam się bliżej tej drugiej. Dom, a właściwie mieszkanie w bloku jest miejscem, gdzie żyjemy, gdzie zachowujemy pewną intymność, i gdzie chowamy się przed zgiełkiem tego świata. Wieczór to czas wyciszenia po całym długim i niekiedy męczącym dniu. Marzymy wtedy o spokojnym  śnie, a nie o wysłuchiwaniu jak inni się bawią, podczas gdy my następnego dnia musimy wcześnie wstać. Mieszkając w dużym mieście istnieje możliwośc pójścia na dyskotekę, nie trzeba tańczyć do białego rana w domu. Nie jest to przecież przejaw niegościnności, a po prostu kultury osobistej.


W zależności od "organizatorów", zakłócanie ciszy nocnej może być albo incydentalne, albo ciągłe.
Zastanówmy się jak to wygląda od strony patrolu , który to "przeszkadza" w zabawie imprezowiczów. Patrol otrzymawszy informację,  musi zainterweniować. Powyższe wyróżnienie na incdentalne i notoryczne zakłócanie ciszy nocnej nie jest przypadkowe. Od tego zależy zachowanie się Policji.Gdy nie zdarza się to często a jednorazowo, własciciel zostanie poproszony o wyjście na zewnątrz i upomniany, a gdy zdarza się to często, Sąd może ukarać sprawcę np. grzywną lub inną karą przewidzianą w kodeksie wykroczeń, a nawet aresztem. Pamietajmy też, że nie mamy obowiązku wpuszczać "strażników spokoju" do mieszkania od razu.
Są przypadki, kiedy musimy:
1. Gdy Policja wyczuje podejrzany zapach marihuany,
2. Gdy Policja dysponuje nakazem przeszukania,
3. Gdy Policja podejrzewa, że w mieszkaniu znajdują się przedmioty pochodzące z przestępstwa lub przestępca...

I co teraz?
Mandat nie jest wręczany zawsze. Zazwyczaj jest to pouczenie. Gdy zastosujemy się do poleceń, wszystko jest w porządku. Gdy jednak zakłócanie trwa nadal, policja  może ukarać mandatem. 

Ograniczyłam się tu do sfery zagłuszania ciszy nocnej, występują bowiem bardziej radykalne przypadki, o których traktuje artykuł Art. 16. 1. ustawy o własności lokali. 

Jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości.

Te jednak są w mniejszości.

Pamiętajmy jednak, że aby "wilk był syty i owca cała" można porozumieć się z sąsiadami, że będzie troszkę głośniej i poprosić ich o wyrozumiałość. Wtedy możemy mieć większą pewność, że nasza impreza potoczy się zgodnie z planem, a goście nie poczują się niekomfortowo.


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Alkohol w miejscu publicznym

Gorąco się zrobiło, a ja nie pisałam chyba sto lat. Pochłonęło mnie życie(luzak), obowiązki i przyjemności. Ale powracam. Na szczęście mogę. Motywowana do napisania posta- piszę. Temat mam nadzieję, że przydatny. A na pewno sezonowy. No chyba, że ktoś zimą lubi...A mowa o alkoholu spożywanym na dworze. Zimą, jesienią jest to raczej temat obcy. Ale co jeśli jest piękne lato, siedzimy sobie na bulwarze, na plaży lub w innym cywilizowanym (słowo nieprzypadkowe) miejscu? Pojawia się pytanie, gdzie poza domem można spożywać alkohol? Nastąpił czas dla miłośników delektowania się alkoholem pod chmurką, a więc ulubiony czas rozdawania mandatów przez gorliwych strażników za "picie w miejscu publicznym". Osoby takie w wielu sytuacjach wcale nie łamią prawa, ale nieświadome przepisów- przyjmują karę. A czujne patrole tylko czekają.


Przepisy prawne regulujące listę miejsc gdzie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu, zapisane są w Ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.

 Artykuł 14 ust.2a, na który najczęściej powołuje się Policja i Straż Miejska, zabrania spożywania aloholu "na ulicach, placach i w parkach, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu".

Spożywanie go w każdym innym miejscu, które nie jest ulicą i placem jest więc zgodne z prawem i nie może zostać ukarane mandatem. Każda rada gminy ma możliwość objęcia zakazem spożywania alkoholu innych miejsc, które nie zostały wymienione w ustawie (warto to sprawdzić przed udaniem się w "plener").


W przypadku "przyłapania"(tak, to takie emocjonujące słowo) przez organy "ścigania" na piciu alkoholu w miejscu niedozwolonym, podlegamy karze grzywny w wysokości 100 złotych. Jeśli jednak spróbujemy wytłumaczyć, że ta stojąca obok otwarta butelka nie jest nasza i nie mamy w ogóle pojęcia skąd tam się wzięła, funkcjonariusze mogą uznać to za usiłowanie spożycia. Zdarzają się przypadki rozdawania mandatów, pomimo że butelka z alkoholem (np. winem) jest zamknięta i zapieczętopwana(byłam,doświadczyłam),  jednak SĄ TO RAŻĄCE PRÓBY PRZEKROCZENIA  uprawnień. Wiadomo, służby mają prawo skorzystać z przepisu wskazującego na usiłowanie spożycia kiedy są ku temu obiektywne przesłanki. W tym przypadku kara może wynosić od 50 do nawet 500 złotych(może być dotkliwie).


Mamy jednak możliwość nieprzyjęcia mandatu (FUNKCJONARIUSZ MA OBOWIĄZEK NAS O TYM POINFORMOWAĆ), a sprawa trafia na drogę sądową. Możemy wówczas spodziewać się wezwania na komisariat w celu złożenia wyjaśnień albo od razu wezwania do sądu. Pamiętajcie jednak- mandat najczęściej wynosi 100 zł, a w przypadku przegranej sprawy trzeba pokryć również koszty sądowe. Będąc jednak pewnymi, że mamy rację, powinniśmy odmówić mandatu. Jeśli jednak sprawa jest dwuznczna, należy się poważnie zastanowić, czy opłaca nam się podjąć ryzyko(chyba, że ktoś lubi).



*zdjęcia pochodzą z www.tumblr.com



wtorek, 26 maja 2015

Chciałam Was przeprosić za ogromną przerwę jaka nastąpiła, ale jest to związane z natłokiem obowiązków :) Posty są przygotowywane, a gdy minie " gorący czas" zwany sesją egzaminacyjną, powrócę tu ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie przez ten czas w konflikt z prawem:P
Swoją drogą muszę Wam opisać kilka przypadków, z jakimi miałam ostatnio do czynienia BEZPOŚREDNIO, w związku z wyżej wymienionym konfliktem :) W końcu najlepiej uczyć się na własnych błędach. Chodzi o spożywanie alkoholu ( lub trzymanie w dłoni napoju alkoholowego) w miejscu " publicznym". Czym jest to miejsce publiczne i jaka jest definicja "napoju alkoholowego" już w najbliższym poście ;)



Dodaję również siebie(w wakacyjnym jak poprzednie zdjęcia wydaniu-  bardzo nieprawniczym), by uprawdopodobnić moje istnienie:D #czlowiekbeztwarzy


czwartek, 2 kwietnia 2015

Święta, święta, święta!

Korzystając z okazji chciałam Wam podziękować za tak liczne odwiedziny na blogu i złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne, żebyście spędzili te dni w gronie najbliższych osób i żebyście odłożyli w kąt wszystkie codzienne problemy. A pomimo braku słońca za oknem mieli słoneczko zawsze w Waszym życiu;)



Pysznego jedzonka na stole...
Ładnej pogody za oknem...

Czasu spędzonego z najbliższymi...

Pełnego koszyczka :)
Wesołego zająca!:)

zdjęcia: www.tumblr.com

wtorek, 31 marca 2015

"Dawaj na fejsa"

 Portale społecznościowe są, mam wrażenie, chorobą tego wieku. Większość społeczeństwa jest od nich uzależniona, w szczególności od Facebooka. "Sprawdzamy" co słychać, czy ktoś coś napisał, polubił, dodał, " trzymamy rękę na pulsie". Pilnujemy starannie swojej tablicy, aby przypadkiem nikt niepowołany nie dodał nam czegoś żenującego bądź wstydliwego("takie tam z imprezy"). A przecież nie brakuje takich, co to wrzucają innym na tablice posty o różnym charakterze, oznaczając przy tym bez uprzedniego zapytania z imienia i nazwiska. A czasy są bardzo sprzyjające: smartfony, przeróżne aplikacje, których działania do końca nie rozumiem, ale są i prężnie działają, udostępniając wizerunki osób, o których istnieniu nie wiedzielibyśmy, gdyby nie one. Szczegóły z  życia osobistego i ośmieszające czasem zdjęcia rozprzestrzeniają się niczym komary latem na Mazurach. Możemy się przed tym chronić poprzez specjalne ustawienia. Ale mimo wszystko. Zdjęcie nie widnieje u nas, a u innych owszem.
Powyższe zachowanie stanowi wykorzystanie wizerunku, przetwarzanie danych osobowych, a także naruszenie dóbr osobistych użytkowników. 
Zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych, dane osobowe to wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej

Należy zatrzymać się przy pojęciu indentyfikacja:
  • osobę z łatwością można rozpoznać ze względu na cechy fizyczne, fizjologiczne, umysłowe, kulturowe, społeczne
  • tożsamość można określić bezpośrednio lub pośrednio (np. podpis "z prezesem takiej i takiej firmy" lub zwykłe oznaczenie odsyłające do profilu tej osoby)
  • wszelkie informacje, które bezpośrednio odsyłają do konkretnej osoby (imię i nazwisko)
Nie zdajemy sobie sprawy, że nawet niewinne oznaczenie osoby na zdjęciu grupowym może prowadzić do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych. Nie, nie dlatego, że wyszła na nim źle i nie podoba jej się ono, ale po prostu jest to rozpowszechnianie wizerunku. 


Dane osobowe możemy podzielić na zwykłe i wrażliwe (są bardzo wrażliwe dla niektórych). Przetwarzanie ich- tych wrażliwych- jest zabronione. Chodzi tu o przekonania polityczne, religię jaką wyznajemy, przynależność partyjną, przekonania filozoficzne.  Nie wolno też ujawniać kodu genetycznego( jakkolwiek to brzmi), informacji o stanie zdrowia, nałogach i... życiu seksualnym. 

Ale jak już pojawi się ktoś, kto jednak rozpowszechnia takie dane, możemy się przed tym bronić. Jest to skierowane przede wszystkim do osób młodszych, które czasem dla żartu "wrzucają" innym wstydliwe informacje na tablicę.
Jak należy postąpić ?

1. Zwrócić się do osoby, która udostępniła daną informację z prośbą o jej skasowanie
2. Jeśli nie przyniesie to żadnego skutku- powiadomić administratora( w opcjach)
3. Złożyć skargę do GIODO (Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych)

My sami możemy udostępniać informacje(w tym zdjęcia) dotyczące innych tylko w jednym przypadku. Wtedy, gdy wyraziły one na to zgodę.  Pamiętajmy jednak, że GIODO jest ostatnią instancją, do jakiej powinniśmy się zwrócić. Ale najlepiej- uważajmy na to, jakie zdjęcia pozwalamy sobie robić i na to co i komu "udostępniamy". 

Zdjęcia pochodzą ze strony www.tumblr.com

piątek, 27 lutego 2015

"A może chociaż na inny rozmiar...?"

Dzisiejszy temat powstaje trochę na potrzeby nie tylko moje, ale na pewno wielu osób, a w szczególności ( wybaczcie mi szowinistyczne podejście) większości kobiet. Bo czy raz zdarzyło się Wam być na zakupach i zobaczyć coś " wyjątkowo " pięknego, bo to światło w sklepie tak pięknie uwydatniało kolory, bo zapach sklepu był olśniewający ( domyślacie się jaki sklep na "S" mam na myśli:P?), a po powrocie do domu jakoś rzecz straciła większość uroku i jakoś zaczyna nam przeszkadzać ten pięknie brzmiący kolor koperkowy róż (na spodniach), a cena nie rekompensuje za małej bluzki w rozmiarze XS( " Na pewno w nią wejdę, na pewno w nią wejdę...."), gdy nosimy dostojne M. Jak sobie z tym poradzić? Idziesz do sklepu, miła Pani uśmiecha się do Ciebie z daleka, a gdy mówisz, że chcesz oddać rzecz, odpowiada "No kochanieńka, bardzo mi przykro, ale zwrotów nie przyjmujemy". I co masz robić? Walczysz dalej- "To może chociaż na inny rozmiar?". Pani kręci nosem i mówi " Hmmm, nie no, zapytam kierownika, ale chyba nie". No dobra.... I co dalej? Poddajesz sie, wracasz z rzeczą do domu obrażona/ obrażony. Kto ma rację?



 I niestety Pani ma rację. Bo zwrot towaru zależy od dobrej woli sprzedawcy( lub ogólnie określonego regulaminu sklepu). Jeśli sklep nie przewiduje takiej możliwości, nie możemy nic z tym zrobić (mowa o towarze nieuszkodzonym). Dlatego przy zakupie warto zapytać o możliwość zwrotu/ wymiany. Inaczej jest, gdy zakupu dokonamy przez internet, telefon, bo jest to tak zwana sprzedaż na odległość. Kojarzycie popularne telefony z zaproszeniem na prezentację? Tutaj też sytuacja kształtuje się nieco inaczej. Jest to sprzedaż poza lokalem i konsument ma nieco inne prawa. 


 Umowy zawierane poza lokalem przedsiębiorstwa klik
Art. 1. 1. Przedsiębiorca, który proponuje konsumentowi zawarcie umowy poza lokalem przedsiębiorstwa, okazuje przed zawarciem umowy dokument potwierdzający prowadzenie działalności gospodarczej oraz dokument tożsamości. W razie zawierania umów w imieniu przedsiębiorcy zawierający umowę okazuje ponadto dokument potwierdzający swoje umocowanie. 

2. Przez lokal przedsiębiorstwa rozumie się miejsce przeznaczone do obsługiwania publiczności i oznaczone zgodnie z przepisami o działalności gospodarczej.

 3. Przepisy niniejszego rozdziału stosuje się także do umowy zawartej w wyniku zorganizowanego poza lokalem przedsiębiorstwa zbierania ofert konsumentów w czasie odwiedzin przedsiębiorcy lub osoby działającej w jego imieniu w miejscu pracy konsumenta, w jego mieszkaniu albo w innym miejscu jego prywatnego pobytu.



Konsument, który zawarł taką umowę poza lokalem przedsiębiorstwa, mówiąc najprościej, np. poza sklepem, ma możliwość od niej odstąpić bez podania przyczyn, składając stosowne oświadczenie na piśmie w terminie dziesięciu dni od zawarcia umowy. Do zachowania tego terminu wystarczy wysłanie oświadczenia przed jego upływem. Nie jest dopuszczalne zastrzeżenie, że konsumentowi wolno odstąpić od umowy za zapłatą oznaczonej sumy (odstępne). W razie odstąpienia od umowy, umowa jest uważana za niezawartą, a konsument jest zwolniony z wszelkich zobowiązań. To, co strony świadczyły, ulega zwrotowi w stanie niezmienionym, chyba że zmiana była konieczna w granicach zwykłego zarządu. Zwrot powinien nastąpić niezwłocznie, nie później niż w terminie czternastu dni. Jeżeli konsument dokonał jakichkolwiek przedpłat, należą się od nich odsetki ustawowe od daty dokonania przedpłaty. Kto zaś zawiera z konsumentem umowę poza lokalem przedsiębiorstwa, powinien przed jej zawarciem poinformować konsumenta na piśmie o prawie odstąpienia od umowy w terminie, o którym mowa w art. 2 ust. 1 i wręczyć wzór oświadczenia o odstąpieniu, z oznaczeniem swojego imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresem zamieszkania (siedziby); obowiązany jest także wręczyć konsumentowi pisemne potwierdzenie zawarcia umowy, stwierdzające jej datę i rodzaj oraz przedmiot świadczenia i cenę.  Konsument, na żądanie przedsiębiorcy, poświadcza na piśmie, że został poinformowany o prawie odstąpienia i że otrzymał wzór oświadczenia o odstąpieniu od umowy. Jeżeli konsument nie został poinformowany na piśmie o prawie odstąpienia od umowy, bieg terminu nie rozpoczyna się. W takim wypadku konsument może odstąpić od umowy w terminie dziesięciu dni od uzyskania informacji o prawie odstąpienia. Konsument nie może jednak z tego powodu odstąpić od umowy po upływie trzech miesięcy od jej wykonania.

Art. 5.  wspomina, że przepisów o umowach zawieranych z konsumentami poza lokalem przedsiębiorstwa nie stosuje się do umów: 

1) o charakterze ciągłym lub okresowym, zawieranych na podstawie oferty sprzedaży lub przez odwołanie się do ogłoszeń, reklam, cenników i innych informacji skierowanych do ogółu albo do poszczególnych osób, jeżeli konsument mógł uprzednio zapoznać się z treścią otrzymanej oferty lub informacji pod nieobecność drugiej strony umowy, a zarazem w tej ofercie lub informacji, jak i w umowie zastrzeżono prawo konsumenta do odstąpienia od umowy w terminie dziesięciu dni od dnia jej zawarcia;

2) sprzedaży artykułów spożywczych dostarczanych okresowo przez sprzedawcę do miejsca zamieszkania konsumenta; 

3) powszechnie zawieranych w drobnych bieżących sprawach życia codziennego, o wartości przedmiotu umowy do równowartości 10 euro; 

4) o prace budowlane; 

5) dotyczących nieruchomości, z wyłączeniem usług remontowych;

 6) ubezpieczenia, w tym o członkostwo w otwartych funduszach emerytalnych, oraz reasekuracji; 

7) dotyczących papierów wartościowych oraz jednostek uczestnictwa w funduszach powierniczych i inwestycyjnych (usługi inwestycyjne).



Troszkę inaczej, gdy towar okazuje się być niezgodny z umową. Zamawiamy płytki łazienkowe - czarne, a otrzymujemy w paczce białe. Jeśli zaś towar jest uszkodzony, najpierw możemy domagać się naprawy, dopiero później zwrotu pieniędzy. 
Lepiej jednak pięć razy przemyśleć czy coś kupimy lub przed zakupem uzgodnić wszelkie ewentualności ( takiej racjonalności nauczyli mnie rodzice), by móc cieszyć się towarem zgodnym z naszymi oczekiwaniami. Ja mimo wszystko wolę robić zakupy "na żywo". Wolę dotknąć, przymierzyć, powąchać(?). Staram się wszystko przemyśleć, przez co staję się upierdliwa(" Czy aby na pewno dobrze, że kupilam to i to?). No, ale ostatecznie jestem zadowolona z większości zakupów. Pozdrawiam Was serdecznie. Jeśli dotarliście do tego momentu, to gratuluję, bo post dziś wyjątkowo długi i szczegółowy, jak na formę, jaką miałam Was "uraczać";) 

Zdjęcia pochodzą ze strony www.tumblr.com 
Więcej informacji: file:///C:/Users/dom/Downloads/D20000271Lj%20(1).pdf

czwartek, 26 lutego 2015

Dobra, dobra, dobra osobiste...

Dzisiaj będzie o dobrach osobistych. Pojęcie znane z telewizji, gazet, radia. Ale czym one tak właściwie są? Czas przejść do meritum, podać im rękę, zaprzyjaźnić się z nimi i chronić każdego dnia.

Pojęcie to pojawia się głównie w Kodeksie cywilnym w art.23. Ten zalicza do nich w szczególności ( co oznacza, że nie tylko te wymienione, bo katalog jest otwarty) : zdrowie, wolność ( szeroko pojętą), cześć, swobodę sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnicę korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukową, artystyczną, wynalazczą i racjonalizatorską. Ten artykuł chroni nas przed ich naruszeniem. Ale nie tylko nas, jako osoby fizyczne, ale też osoby prawne. Ale ja skupię się tylko na osobach fizycznych.
Należy pamiętać, że nie tylko Kodeks cywilny, ale przede wszystkim Konstytucja RP wspomina o zapewnieniu każdemu nietykalności osobistej, ochronie życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia, a także o decydowaniu o swoim życiu osobistym i  nienaruszalności mieszkania. W tym przypadku chodzi między innymi o sposób jego przeszukania. Ustawa gwarantuje również wolność sumienia i religii, co oznacza, że nikt nie może być dyskryminowany ze względu na wyznanie lub być obrażany z tego powodu.

Ale prawo swoje, a życie swoje. W przypadku naruszenia dóbr osobistych, obywatelowi przysługuje szereg środków zaradczych. Może sądownie dochodzić swoich praw i przeciwdziałać ich naruszaniu. W szczególnych przypadkach może wnieść skargę do Trybunału Konstytucyjnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich. Warto więc walczyć o to, co nam się należy.


Szczególną uwagę należy zwrócić na pewną kwestię. Owe działanie, musi być bezprawne- nie można więc zgodnego z prawem aresztowania lub przeszukania "podciągać" pod naruszenie dobra osobistego.
Ponadto można żądać, by osoba, która jednak dopuściła się danej czynności,  zaprzestała jej lub dopełniła czynności zmierzających do usunięcia skutków, które mogą nieść negatywne konsekwencje dla poszkodowanego ( np. w środowisku pracy).

Jeśli ten uszczerbek ma charakter niemajątkowy, posługujemy się pojęciem "krzywda". Jej naprawienie będzie "zadośćuczynieniem". Można żądać wówczas:
- oświadczenia w odpowiedniej formie i treści
- zadośćuczynienia pieniężnego
- zapłaty określonej sumy na wybrany cel społeczny

Jeśli uszczerbek ma charakter majątkowy, mówimy o "szkodzie". Jej naprawienie w tym przypadku to "odszkodowanie". 



Wiele razy słyszeliśmy o sytuacjach, gdy ktoś wykorzystał czyjś wizerunek bez zgody tej osoby i przez to naraził ją na utratę dobrego imienia. Wiele razy spotkaliśmy się z sytuacją, gdy ktoś publicznie obraził np. sąsiada lub w środowisku pracy/ w środowisku akademickim przedstawiał nieprawdziwe informacje na dany temat, co naraziło na szwank dobre imię jakiejś osoby.
Nie możemy jednak obciążać sądów sprawami dotyczącymi drobnych naruszeń dóbr osobistych. Pomyślcie, ile tacy  celebryci musieliby zakładać spraw rocznie, gdyby przejmowali się każdym nieprzychylnym komentarzem na ich temat lub każdą plotką. Owszem, najczęściej to czasopisma plotkarskie są pozwanymi w procesach o naruszenie dóbr osobistych i dlatego najczęściej o tym słyszymy. Hmmm...albo tacy piłkarscy arbitrzy, których cześć często naruszana jest przez rozgorączkowanych kibiców.
Jeśli coś jednak dotyka nas bardzo lub narusza nasz spokój, nie powinniśmy czekać, tylko skorzystać z dostępnych nam środków, w ostateczności udać się do sądu. Postępowanie sądowe o naruszenie dóbr osobistych toczy się z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że osobiście należy wnieść akt oskarżenia.


czwartek, 19 lutego 2015

Majatek wspólny i majątek osobisty małżonków- czyli gdzie ta miłość?

Jaki jest przepis na udane małżeństwo albo przynajmniej związek? Ot odpowiedź jest prosta (ehe). Jego istotą jest tajemnica. Wszyscy mamy podobny przepis, ale nie wiemy dlaczego coś wychodzi a coś innego nie. Czasem zbiór niektórych składników( tu należy czytać- dwójki ludzi) skutkuje katastrofą. Ale na początku- istna sielanka. Rodzice wyprawiają weselicho, salę zdobią balonami. Swoją drogą dlaczego akurat balonami? Ale nie o balonach dzisiaj będzie. Po weselichu następuje obniżenie emocji a piękny dom i zdjęcia z zagranicznej podróży poślubnej, pokazane wszystkim znajomym lub tez i nieznajomym na facebooku, nie rekompensują irytujących niedostatków drugiej osoby. I co wtedy? Mijają lata, a ludzie stają się sobie obcy. Wtedy często pada decyzja o rozstaniu. Ale wtedy też pojawia się problem, co zrobić z majątkiem, który wspólnie się uzbierało? Co należy do majątku wspólnego,  a co do osobistego( kolekcja papierowych kubków ze Sturbucksa zapewne należy do niej) małżonków. Swoją drogą, kojarzycie taki obrazek, na którym siedzi para staruszków i ten podpis " Kiedyś jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało"?  Szkoda, że świat nie jest już taki idealny i w takie wzniosłe tematy jak miłość musi wkradać się prawo.

 
Gdy jednak zastanawiacie się, co należy do majątku wspólnego, to są to( zgodnie z art.31 §2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego klik) :

1) Wynagrodzenie za pracę  i z dochodów z innej działalności zarobkowej KAŻDEGO z małżonków ( ale już pobrane). Tu nieważne, że on zarabia 10 000 a ona 2 000. Kasa jest wspólna.

2) Dochody z majątku wspólnego, jak też z majątku osobistego KAŻDEGO z małżonków.

3) Środki zgromadzone na rachunku otwartego lub pracowniczego funduszu emerytalnego KAŻDEGO z małżonków.

4)kwoty składek zewidencjonowanych na subkoncie, o którym mowa w art. 40a ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz. U. z 2009 r. Nr 205, poz. 1585, z późn. zm. 1) )

Mowa tu oczywiście, gdy małżonków łączy najczęśniej występujący w naszym kraju ustawowy ustrój wspólności majątkowej, tzn. jeśli nie zawarli INTERCYZY.

Inne elementy należą do majątku osobistego:

1) przedmioty majątkowe nabyte przed powstaniem wspólności ustawowej; 

2) przedmioty majątkowe nabyte przez dziedziczenie, zapis lub darowiznę, chyba że spadkodawca lub darczyńca inaczej postanowił( szanowna mamusia uznała, że zabytkowa waza ma należeć do jej córki i ani się waż niedobry zięciu jej tknąć);
Kto pamięta serial " Miodowe lata" dobrze zrozumie problem:)

3) prawa majątkowe wynikające ze wspólności łącznej podlegającej odrębnym przepisom;

 4) przedmioty majątkowe służące wyłącznie do zaspokajania osobistych potrzeb jednego z małżonków( szczoteczka do zębów musi mieć jednego właściciela);

5) prawa niezbywalne, które mogą przysługiwać tylko jednej osobie; 

6) przedmioty uzyskane z tytułu odszkodowania za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia albo z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę; nie dotyczy to jednak renty należnej poszkodowanemu małżonkowi z powodu całkowitej lub częściowej utraty zdolności do pracy zarobkowej albo z powodu zwiększenia się jego potrzeb lub zmniejszenia widoków powodzenia na przyszłość; 

7) wierzytelności z tytułu wynagrodzenia za pracę lub z tytułu innej działalności zarobkowej jednego z małżonków;

8) przedmioty majątkowe uzyskane z tytułu nagrody za osobiste osiągnięcia jednego z małżonków( telekamera Tele Tygodnia)

9) prawa autorskie i prawa pokrewne, prawa własności przemysłowej oraz inne prawa twórcy;

10) przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.



Żegnam się z Wami słowami Jerry' ego Springera " Dbajcie o siebie i innych" :)






wtorek, 17 lutego 2015

Stalking- co i jak?

Jesteś znanym akotrem? Piosenkarzem? Nie? Wiem! Na pewno jesteś modelką/ modelem! Też nie? Wobec tego... dlaczego Ty?
Na pewno wiele osób dotkniętych STALKINGIEM zadaje sobie to pytanie. Pojęcie stalkingu stało się popularne w ostatnich latach, ale swoimi korzeniami sięga lat 80. Zaobserwowano je w USA. Zazwyczaj stalking kojarzy się z psychopatycznymi fanami lub fankami nękającymi swoją piękną i zdolną "ofiarę". Ale nie zawsze tak jest. Współcześnie, kiedy mamy erę telefonów, smartfonów, ipodów, komputerów i innych urządzeń technicznych, których pewnie nie sposób wyliczyć i pewnie nawet w głowie się nie mieści ile ich jest, stalking miał pole do popisu  ażeby się rozprzestrzenić dokładnie tam, gdzie chciał. A właśnie. Jak wiecie czym można prześladować oprócz tych urządzeń podanych przeze mnie, możecie mnie oświecić. Wracając....
Stalking to poważne przestępstwo, od 2011 roku objęte przepisem z kodeksu karnego o numerku 190 z literką a. Mówiąc prawniczo- art.190a kk.


Art. 190a.
§ 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego.klik

No ok... I co z tego? Każdy nękany zna na pewno ten przepis, ale co dalej? Jak sobie poradzić, gdy nęka nas były chłopak, zakochana dziewczyna albo dziwna koleżanka z problemami osobistymi i wciąż szuka naszej pomocy dzwoniąc i pisząc do nas 24/7, no może 22/6.  Czy pójście do sądu to najlepsze rozwiązanie? Jak radzić sobie z takim stalkerem? Odbierać? Nie odbierać? Odpisywać? Nie odpisywać? Rozmawiać, próbować się dogadać, czy nie? No tu zależy już od stalkera i poziomu jego " zaangażowania". Czasem sąd jest ostatecznością. I jeśli wykażemy, że nękanie wzbudza w nas UZASADNIONE okolicznościami poczucie zagrożenia lub narusza naszą prywatność, możemy odetchnąć z ulgą. Ale czasem po prostu nas to irytuje, nic więcej. Nie czujemy, że nasze życie jest zagrożone, ale po prostu czujemy się zmęczeni, a stalker nie pozwala nam NORMALNIE żyć, poznawać innych ludzi bądz swobodnie funkcjonować... Bo mamy dość wyczekującej osoby pod domem, uczelnią, pracą czy kawiarnią, w której akurat mamy spotkanie.


Ściganie przestępstwa stalkingu odbywa się na wniosek pokrzywdzonego. Składamy wniosek, a postępowanie dalej toczy się z urzędu. Jednak, gdy prześladowany dokona próby samobójczej, przestępstwo ścigane jest z urzędu. 

Jak sobie radzić, gdy stalker nie ustępuje a ewentualnie wszczęta sprawa toczy się wiele lat ? Przede wszystkim musimy wiedzieć kiedy stalking możemy nazwać stalkingiem. Ano wtedy, kiedy czujemy, że pewna bariera została przełamana. Zależy to od indywidualnych odczuć i nie sposób nikomu wmówić, że to jeszcze nie jest stalking. Co ważne, można w pewien sposób ograniczyć "dostęp" stalkera do naszego życia, poprzez:
1) Zgłoszenie sprawy na policję ( przydadzą się dowody w postaci smsów, e-maili, nagranych na dyktafon rozmów)
2) Otaczanie się szerokim gronem osób, przez co stalker będzie odczuwał pewien dyskomfort
3) Usunięcie profilu z portalu społecznościowego. Sprawi to na pewno, że prześladowca nie będzie "nakręcał " się, sprawdzał co robimy, z kim się spotykamy, kogo przyjmujemy do "znajomych". A przede wszystkim ograniczymy swoją (nawet wirtualną) obecność w życiu stalkera.




niedziela, 15 lutego 2015

Otrzymałem spadek i co teraz?

Być może wiele razy zastanawialiście się jak wyjść z problemów finansowych albo poprawić swoją sytuację materialną. Wtedy najczęśniej oprócz genialnych pomysłów na nowy biznes, wygranej w totka, pojawia się myśl o otrzymaniu niesamowitego spadku od ( najlepiej nieznanej nam cioci z Ameryki. ) Liczymy na mnóstwo aktywów, a tymczasem ciocia Mela( hazardzistka) okazuje się dłużniczką, a my nieświadomi niczego przyjmujemy spadek i odpowiadamy całym swoim majątkiem.
Dawniej otrzymując taki "prezent"  w ciągu sześciu miesięcy podejmowaliśmy decyzję o przyjęciu lub odrzuceniu spadku. Jeżeli się tego nie uczyniło przyjmowało się spadek WPROST. Dobrze, dobrze. Ale co to znaczy? Może przejdźmy do krótkiej prezentacji pojęć:

Przyjęcie spadku wprost- spadkobierca lub spadkobiercy otrzymują spadek i gdy są długi , które należą do tego spadku, oni odpowiadają za nie całym swoim majątkiem. Nawet jeśli dług spadkodawcy przekracza wartość spadku, spadkobierca musi je spłacić odpowiadając całym swoim majątkiem.

Przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza- spadkobierca przyjmuje spadek i jest ograniczony odpowiedzialnością za długi ( musi oddać wierzycielom dług ) tylko do wysokości spadku jaki otrzymał. Jest to korzystne rozwiązanie, bo ewentualnie " z czym przyszliśmy z tym wyjdziemy".

Gdy jednak żadna z opcji nam nie odpowiada bądź mamy inne ważne powody, dla których nie chcemy go przyjąć- możemy go odrzucić. Oświadczenie o odrzuceniu spadku możemy złożyć przed sądem lub notariuszem, ustnie lub na piśmie z podpisem urzędowo poświadczonym.

Dawniej, jeśli w ciągu sześciu miesięcy nie złożyło się stosownego oświadczenia " jaka jest moja decyzja" przyjmowało się spadek wprost( były od tego wyjątki). Rodziło to jednak problemy, ponieważ nie oszukujmy się, ale nie każdy wie w jaki sposób postąpić w obliczu takiej sytuacji. Teraz, jeśli nie złożymy oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku, tylko w ciągu tych  6 miesięcy bedziemy planować wakacje dookoła świata, spadek mimo wszystko otrzymujemy Z DOBRODZIEJSTWEM INWENTARZA. Tylko żeby przypadkiem nie było długów w wysokości spadku, bo plany legną w gruzach a my będziemy co najwyżej spędzać wakacje pod gruszą. Chociaż i tam może być fajnie:)